• Pisanie i język
  • Webdev
  • Lifestyle
  • Myśling
  • Wydarzenia
  • O mnie
  • Współpraca
  • Kontakt
przeżyj coś wydarzenia

Podziemia Pałacu Kultury – legendy ukryte pod sercem Warszawy

Być może mijasz go dwa razy dziennie w drodze z i do domu, zupełnie nie zwracając już na niego uwagi. Czasem spojrzysz na niego, by sprawdzić, która jest godzina i jak bardzo zasiedziałeś się w biurze, pielęgnując z dumą swój pracoholizm. W rozmowie z przyjezdnymi rzucasz żart o tym, jak to jedynym miejscem, z którego […]

Continue Reading
Leave a comment 8 sierpnia 2018

Karo

Mam 30 lat i bardzo smucą mnie źle postawione przecinki. Trochę programuję, trochę piszę, trochę spędzam czas, oglądając, jak inni grają w gry, w które z czystego lenistwa sama nigdy nie zagram - ot, prawdziwy człowiek-orkiestra na miarę XXI wieku. Niestety w dalszym ciągu uparcie wierzę w to, że mam światu coś ciekawego do przekazania.

Poobserwujmy się!

Visit Us On FacebookVisit Us On TwitterVisit Us On Instagram

Tematy

Przewodnik dla zleceniodawców
Przeżyj coś
Recenzje książek
Samotna łza korektora
Warszawa

Instagram

Książki, które przetaczają się przez znakomit Książki, które przetaczają się przez znakomitą większość bookstagrama, pozostawiając po sobie w przeważającej części wyłącznie zachwyty, to jest coś, do czego zawsze podchodzę z dobrze wyważoną rezerwą. Najczęściej kończy się na rozczarowaniach, ale raz na jakiś czas trafi się coś, co zagra we właściwy sposób. W przypadku "Siedmiu mężów Evelyn Hugo" tak właśnie było.

Zaskoczyła mnie ta historia w paru aspektach, z których głównym jest queerowa reprezentacja, o której obecności przed sięgnięciem po książkę nie miałam pojęcia. Napisana jest zaskakująco dobrze jak na taką obyczajówkę i chciałoby się tylko powiedzieć: dajcie mi tego więcej. Reid po raz kolejny udowodniła, że świetnie sobie radzi z pisaniem fikcyjnych gwiazd tak, by czytelnik trzy razy sprawdzał, czy one na pewno kiedyś faktycznie nie chodziły po świecie. Cała historia zresztą jest bardzo dokładnie przemyślana i trudno się z nią rozstać, nawet po końcowych wydarzeniach. Życzę sobie jak najwięcej takich tytułów podczas sięgania po książki z kategorii czystej rozrywki.
Ostatni dzień czerwca to może mało popularny mo Ostatni dzień czerwca to może mało popularny moment na wrzucanie stosiku queerowych książek (choć mam nadzieję, że nie ma osób, które po queerowe lektury sięgają wyłącznie w czerwcu). Niemniej chciałabym, żeby tutaj się znalazł, bo może kogoś zainspiruje do dalszego eksplorowania tej literatury, a ja lubię porównywać, jak te zestawienia zmieniają się z biegiem lat.

Na pierwszy rzut oka już widać, że dominuje tu literatura młodzieżowa i chociaż niesamowicie się cieszę, że nastolatkowie mają teraz o wiele lepszą reprezentację niż my w latach 90., to jednak smuci mnie trochę, że miałam taki problem z wybraniem książek dla dorosłych. Alice Oseman będę zawsze polecać w ciemno, ale chciałabym też, żebyśmy nie pomijali książek z naszego podwórka, które wcale nie odstają poziomem od zagranicznych powieści. "Fluff" i "Hurt/Comfort" to tylko dwa przykłady od dwóch autorek, które na swoim koncie mają więcej queerowych tytułów.

Z tytułów dla starszych w pierwszej kolejności polecam oczywiście "Trans i pół, bejbi", książkę, o której nie wiedzieliśmy, że jej potrzebujemy, dopóki jej nie dostaliśmy.

Na zdjęciu nie znalazły się dwa tytuły, jeden przez przeoczenie, drugi przez brak fizycznej książki. Pierwszy to "Wierzyliśmy jak nikt", o którym pewnie większość z Was już słyszała. Drugi to "My, trans" Piotra Jaconia, książka będąca zapisem rozmów z polskimi osobami trans i ich rodzinami. Bardzo ważna pozycja na naszym rynku, o której za mało się mówi.
Za każdym razem, jak pomyślę "hmm, dawno nie ch Za każdym razem, jak pomyślę "hmm, dawno nie chorowałam, w sumie fajnie byłoby posiedzieć w domu na L4 i nadrobić zaległości książkowe", daję sobie mentalnego plaskacza, bo od razu przypominam sobie, jak takie chorowanie wygląda. Z tego też powodu staram się doceniać każdy dzień, w którym nie mam zatkanego nosa i mogę oddychać jak zdrowy człowiek. Czy to można podciągnąć pod praktykowanie wdzięczności?

Moje obecne chorowanie to walka pomiędzy upałem a moją gorączką w stylu "kto da więcej". Kocham upały, ale chorowanie w lecie to spokojnie któryś z pierwszych kręgów piekła. Z tego też powodu moje wielkie nadrabianie zaległości ogranicza się do krótkich chwil, w których póki co skończyłam jedynie "Pamiętnik lesbijki po katolickiej szkole". Czytałam to zdecydowanie za długo jak na taką książkę, ale wszystko przez język, przez który co chwilę się zatrzymywałam i zastanawiałam, jak można by to lepiej napisać. Natomiast jeśli chodzi o główną treść, to ode mnie 5/5. Przesłuchałam też wreszcie do końca "Out of Love", bo w tym roku wyjątkowo nie lubię się z audiobookami, i chyba przez to, że tak bardzo rozwlekłam w czasie tę lekturę, nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak mogłaby. Ale to wciąż fajna obyczajówka o rozpadzie związku (opowiedzianym od końca do początku), która parę razy zwiodła mnie w moich przypuszczeniach co do tego, kto był za coś winny.

Poza tym mój mózg jest w stanie wyłącznie przyswajać ruchome obrazki, dlatego głównie rewatchuję od początku "Chirurgów" i oh boy, jakie te pierwsze sezony są problematyczne. Trochę psuję sobie moje licealno-studenckie wspomnienia, ale nie jestem w stanie przestać.
"Light bursts behind my closed eyes, so intensely "Light bursts behind my closed eyes, so intensely I nearly hear the popping sound. It's my brain melting, or my world ending, or maybe we've just been hit by a meteor and this is the rapture and I'm given one last perfect moment before I'm sent to purgatory and he's sent somewhere much, much better."

Ten fragment miałyście okazję przeczytać na moich stories, razem z moim ubolewaniem nad tym, czemu w ogóle to sobie robię. Czasami na półkach czekają na nas prawdziwe diamenty, które odkrywamy po czasie. A czasami najwyraźniej jakiś głęboko ukryty szósty zmysł literacki powstrzymuje nas przez trzy lata przed sięgnięciem po książkę z jakiegoś konkretnego powodu. W tym przypadku powodem jest romans, którego moje oczy nigdy nie chciały oglądać.

Romans ten, żeby nie było, że nie ma odpowiedniej dozy dramatyzmu, rozgrywa się pomiędzy wyoutowanym przed swoją rodziną i w pełni przez nią akceptowanym Tannerem oraz Sebastianem, pochodzącym z konserwatywnego środowiska mormonów, którzy na dźwięk słowa "gej" zapadają w pełne grozy milczenie, w tym samym czasie przerabiając w głowie procedury wypisania własnego dziecka z rodziny. Sebastian jest już studentem, który w liceum, do którego uczęszcza Tanner, udziela porad na zajęciach z pisania książek.

Jeśli oczekujecie powolnego budowania napięcia, poznawania się poprzez rozmowy, znajomości ewoluującej w zakochanie - oj, tutaj nic z tego nie znajdziecie. Zamiast tego w pierwszej sekundzie, w której Tanner widzi Sebastiana, dostajemy natychmiastowe uczucie, wielką miłość i dzwony bijące w kościele (niemormońskim). Jeb, nie było miłości, jest miłość i pożądanie nie do ukrycia. I nie, nie miejcie złudzeń, że to wszystko wyszło przypadkiem, bo Tanner nie wiedział, kim jest Sebastian. Tanner, ostrzegany przez swoją eks-mormońską mamę o niebezpieczeństwach przystawania z religijnymi konserwatystami, z pełną świadomością stwierdził, że teraz będzie pałał gorącym uczuciem do Sebastiana. Talk about logic. 

c.d. w komentarzu ⤵️
Za mało w tym roku było u mnie bzu, dlatego z ok Za mało w tym roku było u mnie bzu, dlatego z okazji #ulubiony_fotowtorek mały throwback do rozkoszowania się zapachem szabrów o poranku.

🌿

Planuję powoli swój sezon letni i wygląda na to, że będzie to rok, w którym w końcu poiwnno udać mi się spełnić kilka wieloletnich planów. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pierwszy raz w życiu (!) wybiorę się na warszawską Paradę Równości, zawsze bowiem mijałam się z terminem przez wyjazdy. Tydzień później, po, nie przesadzając, dziesięciu latach oczekiwania, w końcu usłyszę na żywo Killersów podczas Openera. Nie mam wysokich oczekiwań; zwyczajnie chciałabym usłyszeć na żywo zespół, który przez połowę mojego życia towarzyszył mi w najlepszych i najgorszych chwilach. W tym tygodniu, jak pogoda pozwoli, przepłynę kajakiem Warszawę. A w lipcu planuję powrót do Chorwacji oraz Holandię, która co prawda nigdy nie była szczególnie w centrum mojego podróżniczego radaru, ale za to wydaje się rowerowym rajem. A we wrześniu nowa praca i koniec z dłuższymi podróżami/pracą zdalną ze świata na jakiś czas, dlatego te ostatnie tygodnie na starych śmieciach chciałabym godnie wykorzystać.

🌿

Jak Wasze plany na te najpiękniejsze miesiące roku? ☀️
Na żadną polską premierę tak bardzo w tym roku Na żadną polską premierę tak bardzo w tym roku nie czekałam i dla żadnej innej nie porzuciłam wszystkich pozostałych lektur. Zupełnie nie żałuję. Jest tak, jak to u Alice Oseman - bohaterowie są prawdziwi, ich zmagania z wątpliwościami dotyczącymi swojego życia są jakby wyrwane z mojej - i z pewnością wielu innych - głowy, a ja, znów jak wiele innych osób, żałuję, że takich książek nie było, kiedy sama wchodziłam w dorosłość. Bo kiedy oglądało się amerykańskie dramy licealno-studenckie, w których każdy bohater od najwcześniejszych lat nastoletnich prowadził wyjątkowo bogate życie miłosno-erotyczne, a człowieka w tym czasie bardziej interesowały seriale fantastyczne i książki albo zwyczajnie nie miał za dużo szczęścia w kontaktach z płcią preferowaną, to trudno było nie myśleć, że coś jest z nim nie tak. A Alice Oseman pokazuje, że nie, z nikim nic nie jest nie tak; każdy ma własny czas na odkrywanie tego, czego potrzebuje i nie ma jednego scenariusza, który każdego pojedynczego człowieka na świecie doprowadzi do Wielkiego Spełnienia. Cieszę się, że przynajmniej teraz nastolatkowie i młodzi dorośli mają trochę większy wybór i mogą odnaleźć siebie w rozterkach bohaterów literackich.
"Darius the Great Is Not Okay" to był jeden z tyc "Darius the Great Is Not Okay" to był jeden z tych tytułów, które najdłużej leżały w moim zagranicznym schowku i czekały na lepsze czasy na zamówienie. Bardzo dużo się o tej książce naczytałam, bardzo często przewijała mi się na Goodreads czy zagranicznym bookstagramie, dlatego byłam przekonana, że jak już do nas dotrze, to będzie na nią co najmniej taki szał jak na "Felix Ever After" czy "Daisy Jones". Jakież było moje zdziwienie, kiedy przez zupełny przypadek trafiłam na nią wśród premier w sklepie internetowym, nic wcześniej nie słysząc o planach jej wydania. Kupiłam i przeczytałam ją tuż po premierze, jeszcze bardziej zdumiona tym, że nie napisało o niej wtedy ani wydawnictwo, ani jej okładkowi patroni. Książka zupełnie przeszła u nas bez echa i jest mi z tego powodu naprawdę przykro, bo jest to wyjątkowa opowieść.

Darius żyje w Ameryce ze swoimi rodzicami i siostrą, zawieszony nieco pomiędzy dwiema tożsamościami - tą amerykańską, najlepiej mu znaną, oraz perską, odziedziczoną po mamie i dziadkach, których do czasów liceum widywał jedynie na ekranie komputera. Dodatkowo boryka się z depresją - nie sam zresztą, bo jego ojciec także. Mimo to łączy go z nim w zasadzie wyłącznie miłość do Star Treka; na każdej innej linii Darius czuje, że ojciec jest nim rozczarowany i wiecznie za coś go krytykuje. Kiedy jego dziadek otrzymuje diagnozę nieuleczalnej choroby, rodzina podejmuje decyzję, że najwyższy czas odwiedzić Iran i część swoich korzeni. 

Iran jest w tej książce pełnoprawnym bohaterem; ten kraj żyje, wibruje gorącem i kolorami, pachnie licznymi potrawami przygotowywanymi przez babcię Dariusa, wywołując w nas nagłą potrzebę znalezienia knajpy z perskim jedzeniem. Poznajemy go zmysłami Dariusa i tak jak on najpierw jesteśmy nim nieco przytłoczeni, by z czasem coraz bardziej zachwycać się jego ukrytymi walorami.

c.d. w komentarzu ⤵️
Wczoraj na GoodReads zobaczyłam, że do tej pory Wczoraj na GoodReads zobaczyłam, że do tej pory w tym roku przeczytałam 50 książek. Jeszcze cztery lata temu to była liczba, do której z trudem udawało mi się dotrzeć na koniec roku. Tuż po studiach była to liczba w sumie z trzech lat, może nawet była mniejsza. Na studiach książek przeczytanych nie liczyłam; lista lektur na historię literatury przekraczała kilkanaście stron pisanych dwunastką, a do tego dochodziło jeszcze wiele innych przedmiotów, każdy z własnymi pozycjami. Poszłam na polonistykę z miłości do literatury, wyszłam z niechęcią do czytania na kilka lat (ale za to ze znacznie lepszym rozumieniem języka). Jeśli kochacie czytać, nigdy nie idźcie na filologię.

Ale ja nie o tym. Widziałam gdzieś ostatnio u kogoś (przepraszam najmocniej, ale nie zapisałam u kogo) tekst, który mogę sparafrazować w ten sposób: im więcej czytasz, tym więcej czytasz. Odkąd wróciłam do regularnego czytania, z każdym rokiem czytałam więcej książek, mimo że czasu wcale więcej nie miałam. W zeszłym roku przez sześć miesięcy byłam w podróży, a mimo to po raz pierwszy, odkąd spisuję przeczytane pozycje, liczba książek na koniec roku dobiła do stu. Bo czytam, kiedy tylko mogę - w kolejce, w komunikacji, podczas spotkań w pracy, na których nie muszę się wypowiadać. W kibelku, ku frustracji domowników. Przed snem i po obudzeniu. To wchodzi w nawyk i w pewnym momencie staje się odruchem. Dodatkowo - im więcej się czyta, tym szybciej zaczyna się czytać, jak to zauważyłam po sobie. Może nie będzie to tempo jak po kursie szybkiego czytania, ale z czasem widać różnicę.

I chociaż cieszę się, że potrafię teraz przeczytać tyle pozycji w ciągu roku, to nie uważam tego za osiągnięcie, tylko zwykły wybór. I mam nadzieję, że nikt przypadkiem nie ma wyrzutów, że czyta za mało albo porównuje się do innych; ja wciąż podziwiam osoby, które czytają dwa razy więcej ode mnie i to mając bombelki i całe rodziny na głowie, ale jest to dla mnie  wyłącznie znak, że się da i może kiedyś sama dotrę do tego etapu.

Statystyki wyzwalają we mnie stanowczo za dużo przemyśleń.

Dobrego dnia!
Mam ostatnio szczęście trafiać na współprace Mam ostatnio szczęście trafiać na współprace dotyczące książek, które byłyby idealnymi wakacyjnymi towarzyszami, jak miałam jakieś dwadzieścia lat mniej. Dziecko we mnie jednak ewidentnie jeszcze nie umarło, bo bawię się podczas tych spotkań fantastycznie i jedyne, czego mi brakuje, to pobyt nad polskim morzem albo moim ukochanym Jeziorem Białym w Okunince, żeby znów poczuć się, jakbym miała kilkanaście lat, a za każdym rogiem mogła na mnie czekać przygoda życia. 

W "Księdze Ludensona" nasz swojski nadmorski folklor miesza się z nordycką mitologią - okazuje się, że Jastrzębia Góra jest kluczowym miejscem dla kilku trolli, a morska woda skrywa więcej tajemnic, niż mogłoby się wydawać. Czwórka rodzeństwa z mamą, która chciałaby tylko odrobiny świętego spokoju podczas swojego urlopu, zostaje wciągnięta w wir dość szalonych wydarzeń przez pomieszkującego w szopie młodego trolla Ludensona.

Tak jak mówiłam, książka będzie świetną lekturą dla starszych dzieci/młodszej młodzieży na czas wakacji, szczególnie tych spędzanych w rodzimych stronach. Kluczowa rola biblioteki w tej historii może nawet zachęci parę osób do odwiedzenia dawno niewidzianego przybytku kultury, a postać bibliotekarki przypomni wielu osobom, jak potężną moc ma miłość do literatury. Troszkę brakowało mi większego rozróżnienia charakterów dzieci - poza najmłodszą Manią pozostali młodzi bohaterowie byli dość podobni do siebie, brakowało im trochę cech, dzięki którym lepiej zapadaliby w pamięć. Poza tym nie mam w zasadzie zastrzeżeń; książka bardzo przypominała mi nasze polskie tytuły z lat jeszcze przed moim urodzeniem, które sama czytałam w swojej młodości i do których z sentymentem lubię wracać.

Za egzemplarz dziękuję @wydawnictwo_agora.

Przeszukaj wpisy

Ostatnie wpisy

  • Czego nauczył mnie pierwszy rok pracy jako front-end developer
  • 17 książek 2019 roku
  • Wszystkie kobiece horrory, czyli „Jej ciało i inne strony” [recenzja]
  • 13 książek 2018 roku
  • Przeżyj coś zimą w Warszawie!

Archiwum

  • Wrzesień 2021
  • Styczeń 2020
  • Październik 2019
  • Luty 2019
  • Listopad 2018
  • Październik 2018
  • Sierpień 2018
  • Lipiec 2018
  • Czerwiec 2018
  • Kwiecień 2018
  • Marzec 2018
  • Luty 2018
  • Styczeń 2018
  • Grudzień 2017
  • Październik 2017
  • Wrzesień 2017
  • Czerwiec 2017
  • Marzec 2017
  • Luty 2017

© 2022 1905. All rights reserved.
Theme by MOOZ Themes Powered by WordPress