lifestyle

Czy dziwność jeszcze zadziwia, czyli „Opowiadania bizarne” [recenzja]

Powiedzmy sobie szczerze: w dobie takich produkcji, jak Black Mirror czy Westworld, z powszechnym dostępem do wieloletniego dorobku literatury fantastycznonaukowej, a do tego z codziennym kontaktem z całym przekrojem popularyzatorów najbardziej zdumiewających teorii spiskowych na internetowych portalach mało co jest w stanie nas jeszcze zszokować czy zadziwić. Czy więc tytuł Opowiadania bizarne został nadany nieco na wyrost? Czy może najnowsza książka Olgi Tokarczuk wcale nie ma nas zdumieć, ale zachęcić do zastanowienia się nad całkiem realnymi kwestiami, które przybrane są tylko w płaszczyk dziwaczności?

Ostatnie pytanie jest oczywiście tendencyjne i nie niesie żadnej odkrywczej wartości; równie dobrze mogłoby się znaleźć na okładce dowolnej książki, która przynajmniej stara się poruszać bardziej zaangażowane tematy. To w końcu założenie stare jak świat, że w literaturze opowiadamy o świecie, posługując się alegoriami, metaforami i innymi nieoczywistościami, których nie należy traktować dosłownie. Niezależnie więc od tego, czy akcja opowiadania Tokarczuk toczy się w czasach potopu szwedzkiego, czy w bliżej nieokreślonej przyszłości; czy motywem tkwiącym w centrum fabuły jest szew na skarpetkach, czy przetwory, które pozwalają mężczyźnie po śmierci matki podtrzymać swoją życiową niesamodzielność i niezdrowe uzależnienie od/żerowanie na jej pomocy – każdy z tych tekstów możemy bez problemu wpasować do sytuacji z życia codziennego, naszych dylematów czy myśli, którym kiedyś poświęciliśmy choć minimum uwagi. Pod tym względem trudno autorce cokolwiek zarzucić – poruszane problemy, choć na pierwszy rzut oka absurdalne, po rozpakowaniu z tego dziwacznego opakowania okazują się zupełnie niewydumane. To problemy, nad którymi teksty kultury coraz częściej każą nam się zastanawiać – jak coraz trudniejsze związki człowieka z naturą, problem zachowania człowieczeństwa w zetknięciu z technologią przekraczającą kolejne, niegdyś nieosiągalne, granice czy nieuchronna dla każdego z nas samotność.

Tym, co może nieco wytrącać z rytmu zagłębiania się w te opowieści, jest natomiast mocne zróżnicowanie ich bizarności,  Na przykład w opowiadaniu „Prawdziwa historia” Tokarczuk rysuje nieco kafkowską sytuację, która mogłaby się wydarzyć w dowolnym współczesnym kraju – i która, śmiem przypuszczać, jest regularnym koszmarem niejednego paranoika, obawiającego się o swoją wolność. Dla kontrastu mamy za to opowiadanie „Transfugium”, przedstawiające mocno futurystyczną i mistyczną przyszłość, w której świat ludzki i zwierzęcy, za sprawą medycyny, łączą się, pozwalając człowiekowi zmienić swoją fizyczną formę. Pomiędzy tymi skrawkami mniej i bardziej odbiegającymi od znanej nam rzeczywistości mamy historie gdzieś na pograniczu – to chociażby „Serce” (w którym pan M. po przeszczepie serca zaczął zupełnie inaczej patrzeć na życie i zadawać sobie pytania, nad którymi nigdy wcześniej się nie zastanawiał) czy „Szwy” (gdzie pan B. nagle zaczyna gubić się w drobnych aspektach otaczającej go rzeczywistości, a wszystko zaczyna się od zwrócenia uwagi na szew w skarpetce). Zupełnie osobną kategorię tworzą dwa ostatnie opowiadania zbioru, czyli „Góra Wszystkich Świętych” oraz „Kalendarz ludzkich świąt”, które zagłębiają się w tematy teologiczne, ukazując mocno niepokojący obraz prób podtrzymania religijnych iluzji.

Sposób kreślenia tych zniekształconych wizji rzeczywistości jest więc silnie zróżnicowany, a tym samym nierówny – w przypadku niektórych opowiadań da się odczuć wrażenie powtarzalności, podczas gdy inne zachwycają swoją niejednoznacznością i szerokim polem do interpretacji. Opowiadania bizarne nie są jednak książką dla każdego – potrzeba do nich dużej dozy cierpliwości i wyobraźni otwartej na doszukiwanie się nieoczywistych znaczeń. Ja sama czuję, że nie wyciągnęłam z tej książki wszystkiego; jestem przekonana, że umknęło mi niejedno nawiązanie czy przesłanie, przez co nie jestem w stanie tej prozy docenić tak, jak na to zasługuje. Bo choć może tematy poruszane przez Tokarczuk – a przede wszystkim sposób ich poruszania – nie są w kulturze żadnym novum, to są nam w naszych czasach (i pewnie jeszcze w czasach po nas) niezwykle potrzebne, nawet, a może przede wszystkim, jeśli często wydają się nam niewygodne.

 

 

fot. 1905.pl

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *