gateway to space
wydarzenia

Trochę bliżej gwiazd – wystawa Gateway to Space

Nie będę nawet udawać, że mam jakiekolwiek pojęcie o kosmosie – przeczytanie kilku książek o gwiazdach i planetach, z reguły bogato ilustrowanych fotoszopowanymi zdjęciami, bezgraniczna miłość do niewielkiego fragmentu z wielosezonowej historii serialu Doctor Who czy kilkukrotny seans Apollo 13 w żaden sposób nie uprawnia mnie do aspirowania do roli znawcy w tym temacie. Nie będę więc na temat obecnej jeszcze przez jakiś czas w Warszawie wystawy wypowiadać się z perspektywy osoby, dla której bliskie zetknięcie się z autentycznymi skafandrami kosmonautów było przeżyciem niemalże duchowym, ale człowieka, dla którego spojrzenie na gwiazdy to najlepszy sposób na nabranie dystansu i zahamowanie chwilowych napadów paniki, a każda dokumentowana w mediach wyprawa w kosmos przywraca wiarę w ludzkość i to, co możemy jeszcze osiągnąć.
Po tym szalenie ważnym wstępie chciałabym więc powiedzieć: totalnie polecam.

 

łazik
Połaźmy sobie trochę po Księżycu

 

Jak przeczytamy na oficjalniej stronie wystawy, na jej przestrzeni znajdziemy ponad sto obiektów dokumentujących historię bliższych relacji ludzi z kosmosem. Choć po części prezentowane eksponaty to tylko modele, nie dajmy się zniechęcić – ich rozmiar i wykonanie sprawią, że oglądanie wystawy da nam więcej frajdy, niż nowy zestaw Lego w dzieciństwie.

 

sputnik
Bez Sputnika nie ma historii

 

Osoby odpowiedzialne za plan wystawy zrobiły jedną szalenie fajną i mądrą rzecz – zadbały o to, żeby prezentowana przez nich wystawa nie była tylko zbiorem imponujących eksponatów z suchymi opisami, ale żeby każda informacja znalazła sobie miejsce w naszej pamięci dzięki odpowiedniemu zobrazowaniu. I tak, przy eksponatach dokumentujących małe kroki dla człowieka na drodze do poznania kosmosu mamy nagrania, w których możemy obserwować autentyczne starty rakiet czy powroty astronautów na ziemię. Do tego bardzo ładne graficznie tła, które dodatkowo przypominają nam wygląd co ważniejszych postaci. Wielu rzeczy możemy po prostu dotknąć (są co najmniej trzy wielkie czerwone przyciski, którym nie da się oprzeć), zaspokajając tym samym odwieczną potrzebę poznania poprzez pozostawienie na badanym obiekcie odcisków swoich palców. Jednym słowem – nawet najbardziej oporna na przyswajanie nowych informacji osoba wyniesie z wystawy coś, co być może przyda się kiedyś do zaimponowania współrozmówcom w small talku.

 

konsola

konsola
Te guziczki – TO jest dopiero kosmos

 

Poznamy tutaj sporo fun factów – zobaczymy, jak wygląda kosmiczna toaleta (zdjęcie poniżej), choć po przeczytaniu, jak funkcjonuje, pewnie troszkę straci w naszych oczach, dowiemy się, jak w kosmosie uprawia się roślinki (może to nie poziom Marsjanina, ale i tak robi wrażenie), poznamy krótki żywot kosmicznego automatu dozującego Colę. Na terenie wystawy znajduje się także małe kino, mające w swoim repertuarze film prosto z NASA, w którym bardzo amerykańska para przewodników po agencji opowie nam o jej projektach – tych realizowanych i tych przyszłych. Cała opowieść kończy się oczywiście tak, że wychodzimy z sali z pełnym przekonaniem o tym, że na swoje sześćdziesiąte urodziny będziemy mogli sobie zażyczyć wycieczkę na Marsa.

Tym, co ujęło mnie szczególnie, był ukłon w stronę fikcji, która w jakiś sposób inspirowała zdobywców kosmosu i w drugą stronę – którą inspirowały nasze pierwsze kroki na nieznanym terytorium. Mamy więc całkiem sporą sekcję poświęconą powieściom Juliusza Verne’a, a pod koniec wystawy staniemy oko w oko z papą Vaderem.

 

kosmiczna toaleta
Niby jak nasz toi-toi, ale jak się pozna sposób działania…

 

skafander
Mamy też przekrój przez astronautyczną modę – to akurat lżejszy skafander do użytku wewnętrznego

 

Oczywiście, jak na XXI-wieczną wystawę przystało, są też atrakcje dla tych, którym z lekcjami historii nie do końca po drodze. Jest lekko przekrzywiony pokój, w którym błędnik trochę nas zawodzi, jest symulator lotu F-18 czy stanu nieważkości (na miarę pięciu złotych, jakie trzeba zapłacić za skorzystanie z niego, ale dla dzieci pewnie jest to jakaś przygoda), możemy też w wiele miejsc wejść i próbować – raczej bez większych sukcesów – ogarnąć technologię kryjącą się za dziesiątkami guziczków. Jestem monotematyczna, ale te przyciski, przełączniki, kabelki i inne wihajstry naprawdę robią wrażenie.

 

pokój
A tak wygląda moje mieszkanie po tygodniu niesprzątania

 

Na wystawę Gateway to Space można się wybrać jeszcze do 19 marca – są więc ponad dwa tygodnie na to, żeby skorzystać być może z jedynej okazji w życiu, by znaleźć się tak blisko kosmosu.

Miejsce: ul. Mińska 65, Warszawa
Cena normalnego biletu: 50 zł (tydzień), 60 zł (weekend)

Wpis sponsorowany wyłącznie przez mój własny entuzjazm.

 

Zachęcam i polecam – zwłaszcza tym, co chcieliby wyrwać się na moment z codziennej szarówki przedwiośnia.

.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *